Wacław Gutowski urodził się 4 sierpnia 1929 roku w Olesinie koło Krasnegostawu (zm. 2013r.). Dotknięty ciężką chorobą – Heine-Medina – nie mógł wykonywać żadnej pracy fizycznej. Mimo niesprzyjających warunków, podjął systematyczną naukę i zdobył średnie wykształcenie. Dokonywał pomiarów i obserwacji dla Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Pracowni Fizyki Atmosfery Geofizycznej Polskiej Akademii Nauk.
Debiutował jednak dopiero w 1965 roku na łamach „Głosu Młodzieży Wiejskiej”. Jego utwory ukazywały się głównie w „Kamenie” i „Tygodniku Chełmskim”, były także drukowane w antologiach poezji ludowej: „Wiersze proste jak życie”, „Gruszo polna graj na wietrze” oraz w trzecim tomie „Wsi Tworzącej”. Od 1968 roku jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych.
Dorobek literacki Wacława Gutowskiego obfituje przede wszystkim w utwory o charakterze satyrycznym. Autor sam je określa jako „satyry, bajki, fraszki, porzekadła”. Są to krótkie, rymowane utwory pełne dosadnego humoru, który poparty doskonałym zmysłem obserwacji i analitycznego widzenia problemów, a także przywar typowych dla środowiska wiejskiego i jego pogranicza dają świadectwo przemian współczesnej wsi polskiej. Twórczość Gutowskiego oparta jest na dobrych wzorach, nietrudno bowiem doszukać się w niej wpływów klasyków tego gatunku, m.in. Kochanowskiego, Krasickiego, Mickiewicza. Pisarstwo to, czerpiąc tematy ze współczesnych realiów życia , jest przykładem udanego połączenia utrwalonej już w literaturze formy z aktualną treścią. Gutowski wyraźnie nawiązuje sposobem przedstawiania problematyki wiejskiej do tradycyjnego folkloru, co w połączeniu z elementami typowo współczesnymi i umiejętnością lapidarnego wyrażenia myśli świadczy o dużej indywidualności twórczej autora.
Ze względu na treść i formę stosowaną przez poetę można wyróżnić pięć zasadniczych grup, na jakie dzielą się jego utwory:
• frywolne fraszki o silnie akcentowanej tematyce erotycznej („Taki cza”, „Dwudziesty wiek”, „Surowy przykaz”, „Konieczność”),
• utwory, w których dominuje obserwacja o charakterze społecznym, bezpośrednio, bez użycia metafory relacjonujące wypadki życia codziennego („Chętny synek”, „Nawet ksiądz to wie”, „Do pierwszego i pierwszej”, Hasło a . życie”),
• wiersze satyryczne piętnujące przywary ludzkie, w których elementy fabularne przedstawiane są przy użyciu personifikacji („Niedobre, choć ładne”, „Czym wyżej tym gorzej”),
• krótkie, bardzo lapidarne fraszki dwu – czterowersowe (Wielu jeszcze takich.”, „Niebezpieczny”, „Dewotka”, „Pozory mylą”, „Z pomocą”),
• Pełne zadumy i nostalgii liryki („Tęsknię.”, „Polna grusza”), czasem o silnie zaakcentowanych związkach z przyrodą, („Zamieć”).
Tyle – w ogromnym skrócie – można powiedzieć o dorobku tego ciekawego ze wszech miar twórcy. Mamy nadzieję, że ten tomik będzie dla czytelników przykładem, jak różnorodna w formie i poruszanej problematyce może być twórczość człowieka, dla którego źródłem inspiracji jest współczesna mu, szeroko pojęta kultura wsi.
Opracowanie: Anna Kistelska
TAKI CZASDziś panienek (tak się stało) Z niewinnością jest już mało, Rzadko której też się zdarza, Donieść cnotę do ołtarza, A to jeden jest z powodów, Że tak wiele dziś rozwodów.
DWUDZIESTY WIEKKiedy matka zrozumiała, Że jej córka już nie cała, Wpadła w złość, a córka w bek: „Mamo! To dwudziesty wiek!”
SUROWY PRZYKAZMąż rzeźbę ogląda (bardzo piękną pono), Gdzie listek figowy okrywał jej łono, Bo rzeźba kobietę nagą przedstawiała. Wtem żona do niego groźnie zawołała: „Mną się lepiej zajmij! Wszak ty nie artysta I z tego – co listek nie kryje – korzystaj!” *** W akt kobiety wpatrzony, Nie spostrzegł swej żony, Jak podszedłszy do niego, wsparła na ramieniu I z wyrzutem szepnęła: – „wolisz tę w kamieniu?”
KONIECZNOŚĆPobożna dewotka (tak wieść o tym niesie), Raz się zapomniała z pięknym chłopcem w lesie, Gdy jej wymawiano, że to wielkim grzechem, Rozłożyła ręce i parsknęła śmiechem: „Muszę przecież grzeszyć i dużo – powiada – Bo z czego się będę codziennie spowiadać?!”
CHĘTNY SYNEK„Nim za granicę w podróż ruszymy Oszczędzać – tato mówi – musimy. Ja pić nie będę, rzucę palenie, Ty budżet żono zmniejsz na odzienie, Choć do wakacji kilka miesięcy, Lecz na wycieczką trzeba pieniędzy”. Słysząc to Jasio do mamy leci: „Oszczędzać! – woła – winny też dzieci. Dla oszczędności – doda wesoły – Mogę już przestać chodzić do szkoły”.
NAWET KSIĄDZ TO WIEPo spowiedzi przedślubnej, młody pyta plebana: „Jaką będę miał ojcze pokutę zadaną?” „Pokuty mój synu – pleban mu nadmieni – Wystarczy dla ciebie, kiedy się ożenisz”.
DO PIERWSZEGO I PIERWSZEJDawniej było ciężko. Pytacie: Dlaczego? Bo trudno było przecież wyżyć do pierwszego. Dziś znów narzekają, że jest jeszcze gorzej, Bo wielu do pierwszej wytrzymać nie może.
HASŁO, A . ŻYCIEPolska – ludzi kształcących się krajem. Piękne to hasło lecz co ono daje? Nim uczelnia tych ludzi w swych progach powita, Wielu wcześniej zdobyło żłoby i koryta.
NIE DOBRE CHOĆ ŁADNERosnąc w polu z cebulą rzepa narzekała, Że jej ludzie nie lubią, choć jest piękna biała. Nie to co cebula godna pośmiewiska, Zła, nieuczciwa, łzy z oczu wyciska. Słysząc to cebula zsiniała ze złości: „Ty zrazu słodziutka, ale później mdłości!”
CZYM WYŻEJ TYM GORZEJWysoki słonecznik maił buzię otwartą Śmiał się bowiem z ogórka. Trząsł głową zdartą, Że on wyniosły, piękny, jak złocony, A ogórek nieborak, mizerny, zielony. Jest bez ambicji, przyziemny, bez woli, Miast piąć się ku górze, to pełza po roli. Przypadkiem chłopcy wyniosły słonecznik złamali, A skromny ogórek?… Pełza sobie dalej.
WIELU JESZCZE TAKICHW ręku teczka, W głowie sieczka.
DEWOTKAUstami by ciągle pacierze szeptała, A rękami skórę z bliźniego ściągała.
Z POMOCĄGdy jesteś w potrzebie Nie masz pomocy – przyjacielu, Lecz chciej wódkę postawić To zjawi się wielu
POZORY MYLĄNie wtedy smutku odbicie Gdy łzy po twarzy się leją, Czasami łzami jest życie A jednak usta się śmieją
TĘSKNIĘTęsknię za Tobą. Za blaskiem modrych ócz puszystym puklem włosów. Tęsknię. Za rąk uściskiem ciepłych, Za srebrnym dzwonkiem głosu Tęsknię. Za sukienką malinową, W której Cię pierwszy raz ujrzałem. Tęsknię. Dziewczyno za Tobą. I kocham Cię sercem całem.
POLNA GRUSZARozczochrana wichrem Na polnej miedzy siedzisz gruszo stara sędziwa. Okryta wiosną kwieciem, owocem w lecie. Samotnie odprawiasz modły wśród pola. Powoli płynie czas. i dola twa jest bez zmiany. Zimą zające chronią się do twych stóp, Jastrzębie czatują na łup, ty trwasz. Wśród burzy jęku, piorunów szczęku. zda się wieszna. Aż przyjdzie siekiera złego sąsiada i padasz podcięta ludzką złością.
ZAMIEĆKotłowisko bieli żywiołem pędzone strugi. Molekuły zlepionej wody rozszalały wiatr dzieli, na pasma, włosy, smugi dzwoniące złowrogą pieśń przyrody |